To byla noc z soboty na niedziele. Juz w sobote zaczelam sie czuc zle, bylo mi mglisto w zoladku. Wypilam goraca herbate mietowa i z trudem udalo mi sie zasnac. O godzinie 2,30 obudzilo mnie zle samopoczucie, straszliwe mdlosci. Zdazylam dobiec do lazienki. Wymiotom nie bylo konca, mialam tez silna biegunke, czulam, ze sie trace. Na wpol przytomna, na kolanach zaczelam po sobie sprzatac, jednak wszystko zaczelo sie od nowa; wymioty, bardzo ostra biegunka, bol brzucha i niemoznosc utrzymania moczu. Nie wiedzialam, jak dlugo to trwalo, wiedzialam tylko, ze uchodzi ze mnie zycie. Nie myslalam wtedy o niczym, tylko o Dinusiu - wyrzuca go na ulice, czy zamkna w schronisku?
Chyba na jakas chwile stracilam przytomnosc, bo obudzilam sie w kaluzy swoich ekskrementow. Szmata i sprzatanie lazienki. Weszlam pod prysznic, na chwileczke polozylam sie do lozka. Na chwileczke ...
Spojrzalam na zegarek ... 6,30. Kompletne wyczerpanie i silny bol glowy. Zmierzylam cisnienie, bardzo wysokie, a tetno w stanie spoczynku 119. W stanie spoczynku, gdyz nie potrafilam sie podniesc na lozku, lezalam na nim i nie moglam sobie uswiadomic, co sie stalo. Dinus spogladal na mnie z wielka troska. Wlasnie z mysla o nim zadzwonilam po Jedrusia; "przyjade". Dlugo wstawalam, aby z Dinusiem pojsc na spacer. Szlam? ...
Moja przyjaciolka Zosia jest pielegniarka. Przyjechala natychmiast, zaaplikowala mi trzy kroplowki, aby utrzymac mnie przy zyciu. "Jestes kompletnie odwodniona, dlatego serce tak ciezko pracuje, aby nie umrzec." "Zosienko, odpowiedzialam, dziekuje". "Nie mnie dziekuj, lecz swojemu sercu! wykrzyczala. Krzyczala na mnie ze zlosci, ze tak pozno do niej zadzwonilam, a wczesniej nie zadzwonilam na pogotowie. Nie mialam przeciez sily, zreszta ... nie o sobie wtedy myslalam, lecz o moim Dinusiu. Ja sobie jakos dam rade, a on??
Juz w trakcie podawania kroplowki cisnienie krwi sie wyrownywalo, a puls spadal. "Wracasz do zycia wariatko!" - uslyszalam slowa mojej kochanej piguly. Wkrotce zjawil sie Jedrus, a spotkanie rozpoczal od spaceru z Dinkiem, ktoremu powrocil humor, gdy zobaczyl swojego pana. I ja zaczelam sie usmiechac, bo przeciez mialam obok siebie przyjaciol, gotowych mi pomoc i przywrocic zyciu.
Dzisiaj jest wtorek, koncowka przenosin do nowego mieszkanka, a ja kompletnie zmeczona, lecz szczesliwa, bo czuje sie doskonale. Co sie od piguly nasluchalam, to moje, ale teraz bede pamietac o telefonie do niej mocniej niz o telefonie na pogotowie. Bo moja przyjaciolka Zosia dziala natychmiast i zanim natychmiast sie pojawi, powiadamia wszystkie znane sobie sily medyczne, aby ratowac Alenke. A niechby kto siostry Zosi nie posluchal ... !!!!