wtorek, 15 stycznia 2019

Najgorsza noc mojego zycia

To byla noc z soboty na niedziele. Juz w sobote zaczelam sie czuc zle, bylo mi mglisto w zoladku. Wypilam goraca herbate mietowa i z trudem udalo mi sie zasnac. O godzinie 2,30 obudzilo mnie zle samopoczucie, straszliwe mdlosci. Zdazylam dobiec do lazienki. Wymiotom nie bylo konca, mialam tez silna biegunke, czulam, ze sie trace. Na wpol przytomna, na kolanach zaczelam po sobie sprzatac, jednak wszystko zaczelo sie od nowa; wymioty, bardzo ostra biegunka, bol brzucha i niemoznosc utrzymania moczu. Nie wiedzialam, jak dlugo to trwalo, wiedzialam tylko, ze uchodzi ze mnie zycie. Nie myslalam wtedy o niczym, tylko o Dinusiu - wyrzuca go na ulice, czy zamkna w schronisku? 

Chyba na jakas chwile stracilam przytomnosc, bo obudzilam sie w kaluzy swoich ekskrementow. Szmata i sprzatanie lazienki. Weszlam pod prysznic, na chwileczke polozylam sie do lozka. Na chwileczke ...

Spojrzalam na zegarek ... 6,30. Kompletne wyczerpanie i silny bol glowy. Zmierzylam cisnienie, bardzo wysokie, a tetno w stanie spoczynku 119. W stanie spoczynku, gdyz nie potrafilam sie podniesc na lozku, lezalam na nim i nie moglam sobie uswiadomic, co sie stalo.  Dinus spogladal na mnie z wielka troska. Wlasnie z mysla o nim zadzwonilam po Jedrusia; "przyjade". Dlugo wstawalam, aby z Dinusiem pojsc na spacer. Szlam? ...

Moja przyjaciolka Zosia jest pielegniarka. Przyjechala natychmiast, zaaplikowala mi trzy kroplowki, aby utrzymac mnie przy zyciu. "Jestes kompletnie odwodniona, dlatego serce tak ciezko pracuje, aby nie umrzec." "Zosienko, odpowiedzialam, dziekuje". "Nie mnie dziekuj, lecz swojemu sercu! wykrzyczala. Krzyczala na mnie ze zlosci, ze tak pozno do niej zadzwonilam, a wczesniej nie zadzwonilam na pogotowie. Nie mialam przeciez sily, zreszta ... nie o sobie wtedy myslalam, lecz o moim Dinusiu. Ja sobie jakos dam rade, a on??

Juz w trakcie podawania kroplowki cisnienie krwi sie wyrownywalo, a puls spadal. "Wracasz do zycia wariatko!" - uslyszalam slowa mojej kochanej piguly. Wkrotce zjawil sie Jedrus, a spotkanie rozpoczal od spaceru z Dinkiem, ktoremu powrocil humor, gdy zobaczyl swojego pana. I ja zaczelam sie usmiechac, bo przeciez mialam obok siebie przyjaciol, gotowych mi pomoc i przywrocic zyciu.

Dzisiaj jest wtorek, koncowka przenosin do nowego mieszkanka, a ja kompletnie zmeczona, lecz szczesliwa, bo czuje sie doskonale. Co sie od piguly nasluchalam, to moje, ale teraz bede pamietac o telefonie do niej mocniej niz o telefonie na pogotowie. Bo moja przyjaciolka Zosia dziala natychmiast i zanim natychmiast sie pojawi, powiadamia wszystkie znane sobie sily medyczne, aby ratowac Alenke. A niechby kto siostry Zosi nie posluchal ... !!!!



9 komentarzy:

  1. Oj..Alu to okropne...Czyżby "jelitówka" Ciebie dopadła taka mocna?Człowiek czasami robi straszną głupotę ,czekając na poprawę.A to trzeba szybko działać ,zanim będzie gorzej..Dobrze ,że już jest ok.My własnie dlatego już nie chcemy pieska,bo latka lecą a pies żyje długo.I jakby coś się z nami stało, to trauma dla psa.Pozdrawiam Alu Serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje Danusiu, ze w "pewnym wieku" nalezy sie zajac tylko soba, lecz ... wtedy traci sie najwazniejsze - bezwarunkowa milosc niezawodnego, malenkiego Przyjaciela. Dziekuje Danus za odwiedziny, na pewno zaczne zagladac do moich zaprzyjaznionych blogerow, niech no tylko sie ogarne :):):)
      Caluje i mocno przytulam Kochanie :)

      Usuń
  2. Witaj Alenko.
    No to mnie okrutnie wystraszyłaś. Na szczęście wracasz do zdrowia. Trzymam więc oba kciuki.
    Miałem kiedyś taką jelitówkę, ale znacznie łagodniejszą.
    My Bieszczadzkie Zakapiory tak łatwo się nie poddajemy.
    Dobrze mieć przyjaciół.
    Pozdrawiam zdrowotnie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOBRZE MIEC PRZYJACIOL - piekna mysl drogi Przyjacielu. Bieszczadnik przenigdy sie nie poddaje - te slowa to cala prawda rowniez o naszym pokoleniu Michalku.
      Pozdrawiam zakapiorsko :)

      Usuń
  3. Groźnie było!
    Dobrze, że sił wystarczyło aby przetrzymać najgorsze.
    Życzę dużo zdrówka, trzymaj się Alenko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Ci Jolusiu, wsparcie Przyjaciol jest w wielu okolicznosciach bezcenne.
      Caluje i przytulam Kochanie :)

      Usuń
  4. Cześć Alutka :D A ja zachodzę w głowę, co się z Tobą dzieje, bo zniknęłaś z FB. A Ty biedulka chorutka. Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie. Pozdrawiam cepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bozenko moja kochana, musialam natychmiast dojsc do siebie, bo czekalo mnie wiele pracy przy przenosinach. Jestem juz na miejscu, juz prawie zagospodarowana, jeszcze tylko kosmetyka mieszkanka. Sama mysl o Nowym dodawala skrzydel, a komplet srodkow odzywczych, jakie zaaplikowala mi Zosia zrobila cuda w moim organizmie. Dzisiaj jestem bardzo zmeczona, lecz czuje sie znakomicie.
      Slicznie Ci dziekuje Bozenko za odwiedziny, jak sie ogarne do konca, usiade czesciej przy komputerze i powroce na FB.
      Pozdrawiam Cie serdecznie i caluje :)

      Usuń
    2. Doskonale wiem, co to radość z nowego mieszkanka :D Jest o wiele większa, niż zmęczenie przy przeprowadzce. Nie daj się i bądź zdrowa, silna i radosna. Do zobaczenia i poczytania wkrótce. Buziaki :)

      Usuń

Serdecznie dziekuje za Wasze odwiedziny i uwagi. Pozdrawiam :)