Psikolaj przyniosl mi w tym roku zimowy plaszczyk z kapturem. Bylem grzeczny przy pierwszym wkladaniu, ale troszke sztywny. Pierwszy raz mialem na sobie jakies obce cialo. Plaszczyk jest z kapturem, ale dalem do zrozumienia panci, ze nie jestem baba, zeby takie babskie gadzeciki mnie dekorowaly. Pancia spasowala i fajnie, bo nie musze sie na ulicy wstydzic, zem jakis tam, nie wiadomo jakiej orientacji.
Pancia, wiadomo, od razu zaczela z luboscia pstrykac zdjecia, bo uwaza, ze w plaszczyku wygladam jak prawdziwy dzentelmen. Moze nawet i tak jest, ale mi na tym jakos specjalnie nie zalezy. Bez plaszczyka i tak mieszkancy Gliwic mnie lubia, choc, jak zauwazylem, w plaszczyku mnie podziwiaja. Nie powiem, ze to niemile i nawet ten plaszczyk zaczalem lubic. Niech sobie juz bedzie, jak panci tak bardzo na tym zalezy.
|
Ten plaszczyk jest nawet fajny, bo nieprzemakalny ... |
|
... i nie musze sie tak ostro otrzepywac po spacerze. |
Psikolaj chyba wiedzial co robi, bo trafil na dobry czas; jutro jest trzecia rocznica mojego drugiego narodzenia, czyli przyjscia do Panci i Jedrusia domu. To jest moj pierwszy prawdziwy dom.
A to pancine fotki z dzisiejszego wieczornego spaceru. Az zaniemowilem.
|
Z roznych stron ta choinka wyglada roznie. |
|
Trzeba przyznac, ze ... |
|
... te Gliwice coraz bardziej ... |
|
... mi sie podobaja. Zostane tu z pancia i Jedrusiem. |