Bardzo lubie tu przychodzic. Sikac jest gdzie, a i miejsca do biegania dosyc. Ta wieza za moim ogonem podobno jest wazna, tak mi mowila pancia. Z tego, co mi mowila zapamietalem najwazniejsze; ze jest najwiekszą na swiecie drewnianą wiezą, bo ma 111 metrow, ze ma 15 tysiecy mosieznych śrub i ze zbudowana jest z modrzewiowego drewna.
Jedno jest pewne - jest troszke wieksza ode mnie, choc
moglaby z nia konkurowac moja ośmiometrowa smycz.
Pancia pstryka, a ja rozgladam sie za miejscem,
gdzie moglbym siknac, bo tu nie wszedzie wypada.
A jak pancia pstryka, to ma łzy w oczach. Mowi,
ze kocha Radiostacje, ale mnie jeszcze bardziej.
Odpoczelismy sobie oboje na ławeczce, bo slonce nam swiecilo,
a po odpoczynku wyruszylismy w droge do domku.
Do domku - mamy przed soba tylko kilometr spacerku.
Na ulicy Przyniczynskiego czeka mnie "rozmowa" z dwoma
niemieckimi owczarkami, ktore mnie tam zawsze zaczepiaja.
Swietnie sobie z nimi radze, tym bardziej, ze sa zamkniete za
wysokim, zelaznym parkanem. Ale co sobie pogadamy, to nasze.
Zanim to nastapi, powiem:
PA, piekna Pani Radiostacjo!