Mijajacy czas nas zmienia.
To nie odkrycie, to zycie.
Mieszkam na duzym osiedlu, gdzie na codzien spotykam mnostwo ludzi, a posrod nich znajome sprzed wielu laty twarze. Piotrusia poznalam po prawie piecdziesieciu latach niewidzenia sie. Jego glos i usmiechniete oczy nie zmienily sie wcale pomimo, iz czas mocno posrebrzyl jego glowe. On rowniez mnie poznal mimo, ze "wlosy twoje nie zdazyly jeszcze sciemniec". Z Iwonka nie widzialysmy sie prawie trzydziesci lat. Obie zaokraglilysmy sie, zmienily sie troszke nasze twarze, lecz oczy, choc nieco zmeczone, nie stracily nic z dawnego, mlodzienczego szalenstwa. Wspomnieniom nie bylo konca. Najpierw kawka i ciastko, a potem strata nabytych kalorii na dlugim, slonecznym, wiosennym spacerze z Dinusiem. U kresu tej pieknej podrozy, kontynuowalysmy rozmowe na laweczce, ktora stoi przed moim domem. Trudno bylo sie rozstac tego dnia. Powiedzialysmy sobie PA ze swiadomoscia, ze przeciez przed nami jeszcze wiele takich pieknych spotkan, ze to dopiero pierwsze dni mojego pobytu w Gliwicach. Z Zosia spotkalysmy sie juz w dniu mojego przyjazdu do Gliwic. Przyjaznimy sie juz ponad czterdziesci lat. Po moim powrocie zdazylysmy sie juz napic kilka kawek.
Mijajacy czas nas zmienia, czesciej pytamy siebie o zdrowie, niz o to, gdzie spedzilismy ostatnie lato, wspominamy tych, ktorzy odeszli, spotykamy sie przy kawce, nie na imprezach, czy przy ognisku, spimy w wygodnych lozkach, nie w namiotach, lecz nasze oczy wciaz blyszcza, nie traca blasku i wciaz sie smieja.
Mijajacy czas nas zmienia, czesciej pytamy siebie o zdrowie, niz o to, gdzie spedzilismy ostatnie lato, wspominamy tych, ktorzy odeszli, spotykamy sie przy kawce, nie na imprezach, czy przy ognisku, spimy w wygodnych lozkach, nie w namiotach, lecz nasze oczy wciaz blyszcza, nie traca blasku i wciaz sie smieja.