wtorek, 23 stycznia 2018

Zima oczkami Dina - w ósme Urodziny spacerkiem po Ropczycach.

No i przyszla na calego. W ogole nie przypomina klimatu wysp kanaryjskich, ani Hasslochu. Nigdzie tam nie bylo tak jasno wieczorami, jak tutaj, w Ropczycach. Kurcze! - ale mi sie tu podoba!


Jak sie tak rozejrze dokola, to po prostu Podkarpacie i juz!
I bardzo dobrze, bo podoba mi sie ten bialy podkarpacki swiat.
Pancia mowi, ze jestem sniegowym ludkiem, bo lubie sie
w tym bialym puchu wytarzac, a im glebsze sniegowe miejsca,
tym lepiej i weselej. Nie uwierzycie, ale nawet cieplej, hi, hi :)

Wczoraj bylismy w miescie, bo pancia miala tam cos waznego zalatwic. Niewazne to, co bylo wazne, ale wazne, ze mnie ze soba zabrala. A chyba najwazniejsze, ze droga do celu byla biala, sniegowa. 

To moja ulubiona sciezka. Ogrodki z lewej i z prawej strony.
Jest dosc miejsca na zabawy w sniegu, a ja to wykorzystuje bez reszty.
Hau, hau sniezku! Jestes fajny, ale ...
... przydalaby sie jakas malenka awanturka. Mam to we krwi, a tu
cichutko i spokojniutko. Kurcze! Panci to pasuje, ale ja wypatruje,
bo slysze, ze jakis inny pies tez sie w tej spokojnosci nudzi. 
Po drodze pancia strzela fotki. Mowi, ze jest cudnie. 
Nie trzeba bylo duzo dreptac, a doszlismy do wawozu, ktorym pancia
sie szczegolnie zachwyca. No, nie powiem, jest tu naprawde fajnie.
Pancia nie wypuszczala aparatu z reki. Ja to wszystko podziwialem z innej perspektywy.



Wszedzie szukalem tropow moich pobratymcow.
Pelno tego bylo. A pancia poganiala deczko, bo
czekala na nia wazna sprawa. 
OK!  Juz koniec tego wawozu, z dala widac wyjscie do miasta. A tam ...
Okazalo sie, ze pancia zalatwiala swoje waznosci tam, dokad trzeba bylo mi sie wspiac po najglupszych schodach swiata. Takich, jakich uzywaja na budowie, a ja nigdy na budowach nie bywalem. Nie jestem przyzwyczajony do wspinaczek po stromych, zelaznych, obslizglych od lodu schodach. Nie bylo mi w smak je pokonywac i pancia musiala mnie dosc dlugo do nich przekonywac. W polowie wspinaczki zadecydowalem o powrocie na dol, ale pancia wytlumaczyla, ze to nie uchodzi facetowi tak szybko pasowac. Z niezadowoleniem pokonalem reszte schodow i uszczesliwiony znalazlem sie w pokoiku, ktory mi sie wydal rajem. Nareszcie! 

Pancia zalatwila swoja wazna sprawe, jak zawsze, pozytywnie, a przede mna ... te same schody, tylko w dol. Jeszcze nigdy przedtem nie zszedlem z zadnych schodow tak szybko, jak z tych; pancia ledwie za mna nadazyla, a ja wtedy postanowilem, ze do tej instytucji juz nigdy z pancia sie nie wybiore, choc wytlumaczyla mi ona, ze teraz bedzie miala prawie 200 telewizyjnych programow do ogladania. Byla tak zadowolona, ze pomyslalem sobie, ze oplacalo sie strachac na tych schodach. Cala nasza podroz trwala 3 godziny, bylo bardzo fajno, gdyby nie te glupie schody. 

3 komentarze:

  1. Witaj Alenko.
    U nas zimy ani, ani. Jak poprószy snieżek, to zaraz stopnieje.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. 100 LAT SOLENIZANCIE!!!!!U nas Hassloch - wiosenne powietrze i temperatura. Czy tarzanie w sniegu mam zaliczyć jako obiecanego orzełka? Jak to jest z tymi tropami - jeśli sa to i kamraci do awanturek powinni być ! Wszystkiego dobrego hau hau

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny ten zimowy spacerek!
    Serdeczności zostawiam dla Ciebie i milutkiego Dinusia :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziekuje za Wasze odwiedziny i uwagi. Pozdrawiam :)